Strona archiwalna


Nowy serwis dostępny jest pod adresem: https://us.edu.pl/student

facebook twitter instagram issuu linkedin research gate youtube ustv

Tatiana Korzeniowska

pilaw.jpgStudentka IV roku matematyki, uhonorowana stypendium po raz drugi. Przewodnicząca Koła Naukowego Matematyków w roku akademickim 1997/98. Brała udział w VII Międzynarodowym Konkursie Matematycznym w Ostrawie, w kursach Szkoły Matematyki Poglądowej (Siedlce 1997, Grzegorzewice 1998) oraz w Letniej Szkole Teorii Mnogości zorganizowanej przez koło naukowe Uniwersytetu Warszawskiego (1998). Sprawdza się także jako dobry organizator, od trzech lat jest starostą swojego roku. W 1996 r. zdobyła II miejsce w mistrzostwach UŚ w pływaniu.
Istnieje pewna bardzo ciekawa historia dotycząca początków zainteresowania się Tatiany matematyką, ale już tyle, tyle razy ją opowiadała, że znajomi mogą wreszcie stracić swą anielską cierpliwość, czytając ją po raz kolejny. Znajomi, bądźcie litościwi!!! (dop.aut.) No dobrze, opowie jeszcze raz, ale już ostatni. ... Otóż w szkole podstawowej miała duże problemy z matematyką, kiedy w drugim półroczu VII klasy przyniosła do domu trzecią dwóję z matematyki w jednym tygodniu, miarka wreszcie się przebrała. "Wstydź się Tatiana" zakrzyknęła groźnie jej starsza siostra i zabrała się do rodzinnych korepetycji. No i udało się! Kłopoty się skończyły, cztery lata liceum minęły bez większych perturbacji, zaraza dojrzewa w ukryciu. Wtedy jeszcze Tatiana nie uważała matematyki za coś szczególnie pociągającego. Nadszedł jednak w końcu ten czas, nie wiadomo dlaczego tak szybko, kiedy trzeba było wybrać jakiś kierunek studiów. Sytuacja była bardzo trudna albowiem świadectwo jej przedstawiało się nudno i bardzo monotonnie, na większość uczelni mogła bez problemu startować. No trochę kujonem to chyba była i chyba nawet do dzisiaj coś jej z tego zostało. Tymczasem myślała o ekonomii, prawie, filologii obcej, a w końcu poszła na matematykę, cały czas jednak nie będąc pewną trafności swojego wyboru. Naprawdę długo siedziała taka rozdarta, wszyscy wokół tymczasem myśleli już o dużych pieniądzach (ach, zarabiać, zarabiać). I tak nadeszły urodziny mamy, tradycyjnie zjechała się cała rodzina i ta rodzina zapytuje, a Tatiana nadal się waha, w końcu rodzina orzekła: "No to idź już na tą matematykę". Tatiana jeszcze tylko jeden dzień strawiła na rozmyślaniach, po czym złożyła papiery.
Straszny szok przeżyła na pierwszym wykładzie, bo to była zupełnie inna matematyka niż ta w ogólniaku, nie było pomiędzy nimi żadnego związku, zamiast słupków - jakieś dowody, czary-mary, abstrakcje, definicje. A tu inni znajomi z sali wykładowej byli już tymczasem całkiem - z tym wszystkim otrzaskani, na przykład taki Radek Czaja, wszystko było dla nich łatwe, trywialne, oczywiste. Ona tymczasem żmudnie, a bezmyślnie, przepisywała z tablicy te hieroglify. Cały czas jednak czuła, że jest coś nie tak, nie była przygotowana do ciągnięcia się w ogonie, postanowiła więc sobie zrozumieć to wszystko jak najszybciej i już. I jeszcze tylko miała duże szczęście do prowadzących, jeden z nich postulował rozwiązanie 400 zadań tygodniowo dla zrozumienia jednego problemu. Całkiem spanikowana zabrała się więc do roboty, pracowała cały weekend od świtu do nocy i ... zdążyła rozwiązać zaledwie 100 zadań! Kompletnie ją to załamało. Cały pierwszy semestr wspomina jako niezwykle ciężki: uczyła się, uczyła i uczyła ... aż w końcu pewnego dnia dorównała do poziomu Radka i jemu podobnych. I tak nagle się w tym wszystkim rozsmakowała, i zaczęło ją to wciągać. Czuła nieopisany zachwyt, kiedy nagle (!!!), druga w nocy i rozwiązało się zadanie! To fantastyczne przeżycie, nic innego nie jest wtedy ważne. Zaczęła się fascynacja, a dalej to już tak wszystko poszło indukcyjnie. Strasznie się czasem dziwi, dlaczego tak się to wszystko potoczyło, chyba dużo szczęścia w życiu miała, że jej się tak udało trafić w tą właściwą koleinę.
A pociąga ją wiedza, chce wiedzieć więcej, jest ciekawa ... no i to uczucie, kiedy coś się uda, to jest właściwie upojenie. Im dłużej się siedzi nad zadaniem, tym radość z jego rozwiązania jest większa. Kiedyś cały tydzień nosiła się z takim jednym problemem, a to były ferie, w końcu doszła do rozwiązania i to było naprawdę piękne uczucie. Ma wrażenie, że jakoś wzajemnie wpływają na siebie z Radkiem Czają, mieli jednak to szczęście nie być nigdy w jednej grupie, nie mieli nigdy okazji do bezpośredniej konfrontacji własnych wiadomości. Ale na egzaminach pisemnych zawsze siedzą obok siebie, to już tradycja. A jak trzeba pójść na ustny to ustalają dni - żeby były różne, żeby egzaminator zdążył zapomnieć jak brzmiała konkurencyjna odpowiedź. Działają jednak w zbyt różnych dziedzinach matematyki, żeby móc ostro rywalizować. To co jest teraz , jest bardzo przyjacielskie. Tymczasem wiele osób użala się nad nią i jej żmudną pracą, a dla niej matematyka jest przede wszystkim wspaniałą rozrywką i zabawą umysłową. A w wolnych chwilach stara się rozrywać raczej fizycznie, wtedy przychodzi czas na rower, jazdę konną, narty, pływanie, spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy w góry, spacery po parku ...

Skróty

Copyright © 2001-2024
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Wszelkie prawa zastrzeżone.