Strona archiwalna


Nowy serwis dostępny jest pod adresem: https://us.edu.pl/student

facebook twitter instagram issuu linkedin research gate youtube ustv

Łukasz Gawer

Rozmiar: 0 bajtówStudent IV roku geografii, działa w Kole Naukowym Geografów, jest współorganizatorem wyjazdów naukowych w roku akad. 1998/99 na Spitsbergen i wybrzeże Bałtyku, brał udział w seminariach i konferencjach naukowych: "Invited Lectures On Glaciology", "Interakcja człowiek - środowisko w badaniach geograficznych". Jest również laureatem konkursu "Mój Uniwersytet - wizja uniwersytetu w oczach obecnych i przyszłych studentów".
W osiągnięciu sukcesu, za jaki uznaje fakt przyznania Mu stypendium MEN, pomogła Mu przede wszystkim jedna osoba, której, mimo wielokrotnych podziękowań prywatnych, chciałby podziękować jeszcze raz, publicznie, na łamach Gazety Uniwersyteckiej właśnie - dr Elżbieta Janiowa z WNoZ UŚ. To ona powiedziała Łukaszowi w ogóle o istnieniu takiego stypendium oraz nakłaniała do tego, aby w ogóle spróbować je zdobyć.
Wszystko to wynikło w zasadzie jakoś tak trochę "przy okazji" wyprawy na Spitsbergen. Przedtem w zasadzie niczym tak naprawdę się nie wyróżniał, nie działał w żadnym kole naukowym. Trochę było w tym jednak zwykłego przypadku. Jakikolwiek konkretny problem, temat, który teraz kontynuuje jako własną pracę magisterską, pojawił się dopiero razem z wyprawą na Spitsbergen, do której nieustannie będzie powracał, o czym już teraz lojalnie uprzedza. Wtedy to dopiero zaczął przywiązywać jakąkolwiek wagę do swojej roli w murach Uniwersytetu Śląskiego. No i troszkę zaczął mieć na względzie stypendium MEN.
Na swoim wydziale zawsze czuł się świetnie i niezmiernie go sobie ceni. Czasami nawet pojawiają się głosy, że być może zbyt mocno słodzi, przed czym stara się więc teraz ze wszystkich sił powstrzymać jakoś, ale mimo wszystko nic nie poradzi na to, że wydział w pełni odpowiada jego pasjom i zainteresowaniom. Znalazł tu wielu wspaniałych ludzi - i to nie tylko kompetentnych wykładowców, ale po prostu i przede wszystkim ludzi. Z kontaktów z nimi czerpie ogromną przyjemność - i dlatego najchętniej przedłużyłby jeszcze tą sytuację poza okres samych studiów, poza obronę pracy magisterskiej.
W jego środowisku licealnym panowała tymczasem wielka moda na Uniwersytet Jagielloński, on tymczasem postanowił dość przekornie nie wkraczać w kompetencje starszej siostry (wtedy studentki, teraz już absolwentami UJ). Trochę łamał sobie głowę nad poznaniem, który podobał Mu się bardzo jako miejsce, miasto po prostu, trochę myślał o jakimś kierunku ekonomicznym - na szczęście dość krótko. Tymczasem na WNoZ-ie bywał już wcześniej, interesował się nim po prostu jako maturzysta - pojechał tam ze dwa - trzy razy i wszystko bardzo dokładnie sobie obejrzał. Wyborem uczelni wyższej kierował dodatkowo, a może nawet przede wszystkim regionalny sentyment - bo jak najbardziej czuje się Ślązakiem i dlatego Uniwersytet Śląski darzył od razu większym sentymentem.
Już w liceum spotkał się poza tym z nauczycielami - absolwentami WNoZ UŚ, wtedy też właśnie zaświtał w jego głowie pomysł wyprawy na Spitsbergen, w krainy polarne. Ten "wielki plan" był oczywiście początkowo dosyć podświadomy, przeczucie "wielkiej przygody".
Dopiero po ukończeniu pierwszego roku studiów poznał szerzej działalność wydziału i całkowicie się nim zachłysnął. Niecały rok później na horyzoncie pojawił się niespodzianie mglisty zarys możliwości Jego osobistego udziału w tym wspaniałym przedsięwzięciu - wtedy był już pod całkowitym i niepodzielnym wrażeniem własnego wydziału.
W pamięć wbiło Mu się jedno znaczące wydarzenie z czasów szkoły podstawowej, z drugiej klasy, kiedy to na lekcji środowiska pani nauczycielka kazała napisać w zeszycie krótką odpowiedź na pytanie: "Kim chciałbyś zostać w przyszłości?" Napisał wtedy, że bardzo chciałby zostać geografem, bo bardzo lubi podróże i o jednej z takich właśnie podróży czytał w książce pod tytułem "Antarktyda" (chociaż właściwie w tym okresie zupełnie nigdzie akurat nie podróżował). Tą swoją proroczą wypowiedź pisemną pamięta do dziś, tak mu utkwiła. Oczywiście od tego czasu wykonał jeszcze serię różnych obrotów przez matematykę, kierunki ekonomiczne, techniczne i sam nie pamięć ta co jeszcze - i w ostatniej chwili powróciła na szczęście geografia.
Nie jest zbyt otwarty mówiąc o swoich planach na przyszłość - choć do niedawna jeszcze był, ale nie spotkała się z dość dobrym przyjęciem pewność, z jaką deklarował swoją chęć kontynuowania nauki na studiach doktoranckich. Nadal oczywiście chciałby bardzo pozostać na uczelni, ale nie uzurpuje sobie jakiś specjalnych praw.
Jego wyborami życiowymi kierują dwie pasje. Jedna z nich jest oczywiście geograficzna: góry. Fascynacja górami jako takimi przerodziła się z czasem w fascynację wysokimi górami, wreszcie lodowcami - i w rezultacie, wiadomo, Spitsbergenem. Był już także w trzech różnych częściach, pasmach Alp, brakuje Mu jedynie w dorobku Alp francuskich i włoskich. Na najbliższą wyprawę wybiera się więc w Dolomity i chętnie zahaczyłby oczywiście o jakąś ich wyższą część, najchętniej z lodowcem. Żałuje trochę, że nie jest alpinistą, nie ukończył żadnych specjalistycznych kursów, posiada jedynie "trochę" wiadomości z zakresu wspinaczki, szczególnie w chodzeniu zimowym.
Druga pasja jest za to muzyczna. Łukasz jest muzykiem - amatorem, ukończył jedynie we wczesnym dzieciństwie sześcioletnie ognisko muzyczne na fortepian. Z zamiłowania jest jednak gitarzystą z burzliwą rockową przeszłością, obecnie bardzo już ułagodzonym, w stronę grania akustycznego i piosenki pseudokabaretowej. Czasem grywa sobie z przyjaciółmi. Największy w swoim życiu koncert (pod względem liczby publiczności - ponad 100 osób) zaliczył na własnym półmetku studiów, czyli rok temu, gdzie zaprezentował swój własny prześmiewczy "programik", satyrę na uczelnię, pracowników naukowych i samych siebie - studentów - wreszcie.
Tak się składa, jak sam twierdzi, że kwota stypendium jest w zasadzie dwa razy wyższa niż jego dotychczasowe stypendium naukowe, nie zamierza więc specjalnie zwiększać standardu życia, a zaoszczędzoną tym sposobem sumę odłoży na planowaną właśnie wyprawę w Dolomity. A pierwszą rzeczą, jaka postanowił sobie koniecznie kupić po powrocie ze Spitsbergenu był porządny aparat fotograficzny. Do teraz nie udało Mu się zrealizować tego postanowienia, być może właśnie dzięki uprzejmości MEN także ten projekt doczeka się realizacji ("Jeśli nie będę za bardzo szalał w tych Dolomitach, oczywiście." - dodaje na wszelki wypadek).

Skróty

Copyright © 2001-2024
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Wszelkie prawa zastrzeżone.